Kozie mleko i miód - czyli dobre bo polskie

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją polskiego kosmetyku naturalnego, którego cena jest bardzo przystępna, a który brzydką - szkodzącą nas chemią nafaszerowany nie jest. Do tego można śmiało powiedzieć że dobry bo polski - czyli kupując go nie wspieramy zagranicznych koncernów farmaceutycznych które uwielbiają nas dupczyć (przepraszam za mocne słowa - po prostu tylko takie wyrażenie przychodzi mi do głowy gdy o tym myślę) a pomagamy polskim przedsiębiorcom i wspieramy rodzimą produkcję, która naprawdę w tym przypadku jest warta uwagi.

Nawilżający krem z miodem i kozim mlekiem APIS – dla każdego rodzaju skóry

Może typowo przeciwzmarszczkowy to i on nie jest - ale świetnie nawilża skórę - dzięki czemu wyglądamy młodziej. 


Dodatkowo kremik o którym piszę może być bez problemu stosowany jako podkład pod makijaż - szybko się wchłania i co bardzo mnie cieszy ma filtr UV. Szczególnie o tej porze roku zapominamy, że skórę trzeba cały czas chronić przed słońcem, więc taki kremik z 15 SPF pozwala nam nie mieć wyrzutów sumienia - że znowu zapomniałyśmy o kremie z filtrem. Po prostu chronimy twarz tak trochę przy okazji.
Co mi się w nim jeszcze podoba - zapach i konsystencja. Zapach wiadomo miodowo mleczny - ja akurat lubię takie kombinacje. A konsystencja też taka lekka, łatwo się wchłaniająca i nie pozostawiająca tłustego filmu. Krem stosuje już ponad miesiąc i każdego ranka wmasowuję go w twarz.
Po tym czasie zauważyłam że moja skóra ma ładniejszy koloryt, jest bardziej nawilżona - czyli obietnice producenta u mnie się potwierdziły. Dodatkowo krem Apis nie zapycha i nie zatyka. Nie zauważyłam też nowych pojedynczych czy zbiorowych pryszczy na twarzy - które lubią się u mnie pojawiać, gdy krem jest taki sobie.

A ostatni plus jaki mi przychodzi to rodzinne opakowanie:) Kremu jest aż 110 ml co przy 6 miesięcznym terminie na zużycie może być nie lada wyczynem dla jednej osoby. Nas na szczęście w domu jest więcej - więc korzysta z niego zarówna moja mama jak i córka:)
Ta ostatnia ma bardzo wrażliwą skórę skorą do podrażnień i wysuszenia. Więc jej kremik chyba jeszcze lepiej służy niż mi. Wyraźnie widzę poprawę w wyglądzie jej cery.
A jak dorzucimy do tego cenę poniżej 20 zł - w produkcie naturalnym to nic tylko kupować.
Jedyny minus jaki widzę to dostępność - najszybciej i najłatwiej dostaniemy go w sklepach internetowych - na przykład Naturica.pl


Czytaj dalej...

Jak działa kolagen na skórę w przypadku... poparzeń

Dzisiejszy wpis będzie krótki i ze zmarszczkami wspólnego będzie miał znacznie mniej niż zazwyczaj.
A to z powodu filmiku jaki znalazłam na YouTube. I stwierdziłam że warto go i Wam pokazać.
Filmik to nic innego jak zdjęcia efektów działania kolagenu na skórę po poparzeniu. Na efekty przeciwzmarszczkowe trzeba czekać miesiącami - i małych zmian często nie dostrzegamy. W przypadku poparzeń jest już inaczej.
Na pewno pamiętacie z mojego wpisu jak właśnie taka mocno podbramkowa sytuacja przekonała mnie do tego kosmetyku. A jeśli nie pamiętacie - to zapraszam do lektury tego artykułu.
W każdym razie - ja od kiedy sprawdził się w przypadku poparzeń moich córek zaczęłam mu ufać. Oczywiście nikomu nie życzę takich ekstremalnych testów i dlatego wstawiam ten filmik. Żebyście na cudzej skórze mogły się przekonać jak działa :) 
Bo skoro tak dobrze działa na zniszczoną i zdeformowaną skórę po poparzeniu - to musi i działać na zmarszczki.
A teraz w końcu filmik o którym piszę ;)
Czytaj dalej...

Polski rybi kolagen - czy warto go kupować na zmarszczki?? Moja opinia

W sumie już wiele napisałam o zmarszczkach, często też w swoich postach wychwalam kolagen rybi. Jednak jego recenzji – takiej z prawdziwego zdarzenia jeszcze nie było. Więc czas to naprawić.




O butelkach, opakowaniach i innych tego typu rzeczach – czyli całej tej otoczce kosmetyku pisać nie będę. Wystarczy wejść na stronę pierwszego lepszego sklepu by się samemu przekonać jak takie opakowanie wygląda. Jedyne co w nim jest warte uwagi i kilku słów to pompka. Nie trzeba nabierać kolagenu palcami i w ten sposób go zanieczyszczać. Opakowanie jest zaopatrzone w pompkę i w ten sposób kolagen jest chroniony przed tym wszystkim co mogłoby sprawić że straci swoje właściwości.
Jeśli chodzi o wygląd i konsystencję – to jest to żel koloru lekko mlecznego. Jeśli ktoś ma czuły nos – wywącha delikatny rybi zapach – w przypadku najlepiej oczyszczonego kolagenu platinium. Pozostałe tez pachną rybą – i to mocniej.
Dodatkowo – co ważne kolagen rybi trzeba przechowywać w temperaturze pokojowej. Nie może stać na słońcu ani w pomieszczeniach gdzie temperatura dochodzi do 30stopni. W tych warunkach traci swoje właściwości i zaczyna być zwykłą galaretą.
Przed nałożeniem kolagenu trzeba zawsze mieć zwilżoną twarz. Czyli chlapiemy się wodą i na mokrą buzię nakładamy kolagen. Po nałożeniu w ciągu kilku minut czuć mocne ściągnięcie. Porównać to mogę do maseczek typu peel off – które zastygają na twarzy a potem się je ściąga. Przy czym w przypadku kolagenu – nie ma czego ściągnąć. Skóra jest napięta i tyle. Po 15 minutach można ją posmarować odpowiednim kremem jeśli komuś mocno to przeszkadza. Mi aż tak nie przeszkadzało i na smarowaniu się kolagenem poprzestałam.
Kolagen z większą lub mniejszą systematycznością stosuję już dość długo. Ponad pół roku. Więc w tym czasie opinię na temat produktu zdążyłam sobie wyrobić.


Oczywiście – jak to ja – byłam sceptycznie nastawiona do drogiego jak dla mnie kosmetyku. Tyle kasy na  jeden specyfik? Fajniejsze rzeczy mogłabym sobie za nią kupić. Ale – gdy coraz częściej słyszałam komentarze, z których wynikało, że jestem starszą siostrą swojej mamy miarka się przebrała. Na kupno kolagenu dużo wcześniej namawiała mnie kilka lat starsza koleżanka. Mówiła że cuda zdziałał z jej twarzą. No fakt – wygląda młodo – ale byłam pewna, że to taki typ urody a nie kosmetyk. Mimo to w końcu uległam jej namowom i zaopatrzyłam się w polski kolagen. Akurat miałam imieniny i zażyczyłam sobie od najbliższych właśnie ten kosmetyk. Więc ostatecznie udało się zrobić że wilk był syty i owca cała. Nie rozpaczając ile kasy wydałam na żel miałam go w domu.

I zaczęłam stosować. Podchodziłam do niego mocno nieufnie. Jakoś ciężko mi było na początku uwierzyć w te wszystkie ochy i achy. Że na cellulit pomaga, na trądzik u dzieci, że oparzenia się nim wyleczy, zapobiegnie rozstępom, bólom stawów i co tam nie tylko.
No niby fakt – poczytałam w necie – dużo go w skórze jest – ale żeby zaraz był taki wszechstronny … Bujdy myślałam sobie. I w tej negatywnej postawie tkwiłam dobry miesiąc. Mimo że kolagenem się smarowałam przynajmniej raz dziennie – żadnej spektakularnej zmiany na swojej twarzy nie zauważyłam. No może przypadkowy trądzik – który jeszcze od czasu do czasu potrafił mnie dopaść się w tym czasie nie ujawnił – ale to jeszcze nie był dowód że kolagen działa. Zmarszczki mimiczne jak były tak były. Więc już te wszystkie historie o cudownym działaniu kolagenu zaczęłam wkładać między bajki – i trochę zaczynałam żałować, że mimo wszystko nie zażyczyłam sobie czegoś innego. No ale – skoro miałam ten kolagen – smarowałam się dalej.

Pierwszy przebłysk, że ten kosmetyk może jednak działać miałam podczas jednego zimowego wieczoru. Strasznie wymarzłam w pracy i od tego zimna niesamowicie stawy zaczęły mi dokuczać. 




Mimo w miarę młodego wieku – grubo przed 40-tką tą przypadłość odziedziczyłam po tacie. I już z dwudziestką na karku potrafiłam doskonale przewidzieć zmiany pogody. Moje kolana zawsze informowały mnie kilka dni wcześniej o zbliżających się deszczach. Więc w takich chwilach zwykle używałam swoich maści rozgrzewających – szczególnie lubię maści końskie – ale to osobna historia. Pech chciał że tego dnia akurat skończyło mi się opakowanie – a na zakupy czegokolwiek było już za późno. Gdy myślałam że już będę miała średnio przyjemną noc – przypomniałam sobie historie koleżanki, że jej tata kolagen stosuje na stawy i dzięki niemu czuje się jak młody Bóg. I dlatego i ja ostatecznie tego wieczoru przed snem posmarowałam kolana kolagenem. 

O dziwo już po pół godzinie przestałam myśleć tylko o moich stawach, a po godzinie spałam jak niemowlę. Ból całkowicie został spacyfikowany. To jednak był dla mnie jeszcze za słaby dowód że to cudo działa. Stwierdziłam, że może sama wmówiłam swojej podświadomości i zadziałał efekt placebo. Więc w dalszym ciągu byłam średnio przekonana do tego kosmetyku.

Mimo to starałam się smarować kolagenem systematycznie. Twarz i dekolt przede wszystkim. Skoro miałam w domu tak drogi kosmetyk – to stwierdziłam że jednak go zużyję. I tak minął drugi miesiąc. Ja nadal efektów, aż takich nie zauważam. No dobra wyrównał mi się koloryt twarzy i mimo problemów z rozszerzonymi naczynkami rzadziej buraki łapałam – ale wygładzenia skóry super widocznego dalej nie było.  



Plus minus w tym samym czasie moja młodsza córka – wtedy roczny brzdąc – jednego dnia opanowała wchodzenie na krzesła. Ja wtedy jeszcze nie byłam przygotowana na takie rewelacje oraz jak zwinne potrafi być dziecko. Zaczęło się od tego, że weszła na biurko w pokoju siostry. Najpierw krzesło, potem kolejna wspinaczka i już była na biurku. Na czas zauważyłam i ściągnęłam ją. W miedzy czasie zrobiłam sobie herbatę i postawiłam na środku stołu. Jeszcze do dnia poprzedniego tyle wystarczyło. Potem pomogłam w czymś starszej córce. Wracam do kuchni – a tam młodsza już na stole siedzi. I oczywiście ta chwila nieuwagi wystarczyła by oblała się moją herbatą. Na szczęście to nie był wrzątek – ale w dalszym ciągu bardzo gorąca była. Na tak młodym ciałku wywołała piorunujący efekt. Cała klatka i brzuszek czerwone jak burak ćwikłowy. Pędem do apteczki. W apteczce braki – nie ma niczego na oparzenia. Parę dni wcześniej oparzyło się dziecko sąsiadki i  wtedy oddałam jej swoją maść. A ona jeszcze nie zdążyła mi odnieść. W panice myśli pędzą jak oszalałe. Co teraz? Zimna woda to za mało, kapusty w domu też nie mam. Co teraz? Mój wzrok pada na kolagen. Pamiętam te zdjęcia pokazywane przez koleżankę w Internecie jak komuś szybko oparzona wrzątkiem  ręka się wygoiła. Nie mam nic innego pod ręką. Więc lepsze to niż nic. Smaruję oparzone miejsca córeczki kolagenem. Raz, drugi, trzeci… Błyskawicznie się wchłania. Więc znowu i znowu. Córeczka uspokaja się. Już nie płacze tylko zdziwiona patrzy na swój brzuszek i piersi.

  Kuracja smarowania trwa 30 minut może dłużej. Co tylko kolagen się wchłonie następna warstwa. W buteleczce ubytek kosmetyku widoczny gołym okiem – ale i mała już spokojna zasypia w moich ramionach. Oglądam miejsce oparzeń – zaczerwienienia takiego mocnego już nie ma. Został trochę bardziej różowy kolor w porównaniu do zdrowej skóry. Nic się nie dzieje złego ze skórą córki – żadnych bąbli większych czy mniejszych. Więc ostatecznie decyzja – nie jedziemy na pogotowie – tym bardziej że malutka już po tych wrażeniach słodko śpi. Na drugi dzień mimo sprawdzania w nocy jak wyglądają poparzone miejsca z przestrachem podnoszę koszulkę. A tam moim oczom ukazuje się idealnie zdrowa skóra mojego maleństwa. Nie został najmniejszy ślad po oparzeniu. Kolor skóry wszędzie taki sam. Ufff. Tym razem nie ma wątpliwości - pomógł kolagen.


Za kilka dni powtórka z rozrywki (zgodnie z przysłowiem nieszczęścia chodzą parami). Tym razem starsza opowiadając o tym co działo się w przedszkolu zbyt mocno machnęła ręką… i poleciał kolejny kubek z herbatą na rączki. Mam i stosowany od lat krem na oparzenia i kolagen. Wybieram kolagen. Znowu długo, często i grubo smaruję oparzone miejsca kolagenem. I znowu ten sam efekt – ani śladu po oparzeniu. Starsza też nie skarży się że ją cokolwiek boli – że skóra jest uszkodzona, swędzi czy piecze. Więc tym razem pewność – na oparzenia kolagen działa. Dwukrotnie sprawdził się u mnie w domu w ekstremalnych sytuacjach.
Więc już nie wkurzam się tak na ten kosmetyk. Może ze zmarszczkami sobie nie radzi – ale w innych sytuacjach jest nieodzowny. Mogę mu wybaczyć brak wygładzenia skóry – ważne że dzieciakom pomógł wtedy, gdy tego najbardziej potrzebowałam.

I tak minął kolejny miesiąc i następny.
Przyszła Wielkanoc a z nią wiosna – ta kalendarzowa – za oknem zima w dalszym ciągu szalała. A wraz z nią długo oczekiwane spotkanie z najlepszą psiapsiułą ze studiów. Teraz nie tyle odległość – co ciągłe zabieganie i brak czasu na wszystko sprawia, że ciężko nam się zgrać w tym samym terminie. W końcu się udało. Przyjeżdża do mnie – robimy misiaczka i pierwsze co słyszę. No, no rodzinka Ci służy. Ale ty odmłodniałaś. Wyglądasz jakby Ci lat ubyło. Kumpela nie należy do osób, które rzucają słowa na wiatr. Mówi to co myśli. Zawsze prosto i z mostu - więc nie ma wyboru - muszę przyjąć do wiadomości, że jednak coś z moją twarzą dobrego się stało. Dodatkowo od paru miesięcy - mimo że na zakupy z mamą chodzę jeszcze częściej niż zimą - od nikogo nie usłyszałam że jesteśmy siostrami :) Może dla innych to średni dowód. Dla mnie - osiągnięcie celu. Dzięki kolagenowi udało mi się to o czym marzyłam - odmłodniałam na twarzy. W dalszym ciągu zarywam noce jak zarywałam, jestem maksymalnie zabiegana i niewiele czasu mam dla siebie. Mimo to moja twarz wygląda lepiej. Zmarszczki które mam trochę się wygładziły, worów pod oczami brak, kolor skóry jednolity, bez przebarwień. Skóra całkiem przyjemna w dotyku i wygładzona, nowych zmian na skórze będących zapowiedzią kolejnych zmarszczek brak.

Więc - ogólnie - po naprawdę długim stosowaniu - bardzo polecam ten produkt. Jest wydajny i działa. Tylko żeby zauważyć efekty jego działania trzeba uzbroić się w cierpliwość. Nie liczcie na to że po dwóch tygodniach czy miesiącu Wasza twarz będzie wyglądała jak pupa niemowlaka. Nie będzie :) I to nawet po roku stosowania kolagenu :) Ale o tym wszystkie wiemy. Natomiast na 100% będziecie wyglądały młodziej. Tym razem to jest kosmetyk, który dotrzymuje obietnic składanych przez producenta, więc polecam :)
Czytaj dalej...

Koenzym Q 10 czemu pomaga na zmarszczki



Choć Koenzym Q10 został odkryty dopiero w 1959 roku to szybko zyskał miano „eliksiru młodości”. Hasło to wykorzystywane jest w prawie każdej reklamie kremu przeciwzmarszczkowego zawierającego ten składnik.

Aktualnie jednak ciężko zorientować się, które składniki faktycznie przynoszą niewymierne korzyści podczas stosowanie, a które nie. Ponieważ każdy producent reklamuje swój produkt i zawarte w nim substancje jako najlepsze. Dlatego często koenzym Q10 spychany jest na dalsze pola. Nie przebija się, przez gamę informacji docierających do naszego ucha.


A to błąd, bo koenzym Q10 ma niesamowite właściwości. Zarówno lecznicze jak i pomagające w walce ze zmarszczkami.



Udowodniono, że stosowanie przez kilka tygodni kremów i maści zawierających koenzym Q10 wpływa na odmłodzenie cery. Tak, tak, to jedna z bardziej naturalnych kuracji odmładzających.

Skąd biorą się cudowne właściwości koenzymu Q10. Aby to omówić trzeba dokładniej przyjrzeć się koenzymowi Q10.



Koenzym Q10 to enzym, który w bardzo szerokim stopniu występuje w przyrodzie. W naszym organizmie likwiduje wolne rodniki, opóźnia procesy starzenia się skóry, utrzymuje tętnice w dobrym stanie. Badania wykazały, że niedobór koenzymu Q10 może wpływać na nieprawidłowości w funkcjonowaniu serca, układu odporności, układu krążenia.

Do 25 roku życia organizm jest sam w stanie wyprodukować niezbędną ilość koenzymu Q10. Z czasem jednak produkcja spada.

Ten wiek 25 lat pokrywa się po części z czasem, kiedy zaczynają się w coraz większym stopniu pojawiać zmarszczki.

Dostarczając skórze odpowiednią porcję koenzymu Q10 chronimy ja przed niedotlenieniem, pobudzamy jej metabolizm i procesy regeneracji.


Peeling z koenzymem Q10


Ma to niewymierne korzyści ponieważ procesy te wpływają na likwidację i wygładzenie drobnych zmarszczek, zwiększenie jędrności skóry poprzez jej nawilgocenie i uelastycznienie, likwidację przebarwień oraz spłycenie zmarszczek głębokich.
Po tym wszystkim nie muszę dodawać, że osoba stosująca kremy i maści z koenzymem Q10 w przeciągu kilku tygodni staje się widocznie piękniejsza. Zamiast wyglądać na 50, 60 lat prezentuje się jak 40 latka.


 
Jeżeli zatem i Wy walczycie o piękną cerę to warto się przyjrzeć preparatom z koenzymem Q10. Z ciekawostek dodam, że koenzym Q10 to również doskonały filtr przeciwsłoneczny.
Czytaj dalej...

Pietruszka - domowy na zmarszczki i nie tylko

Nie każdy wie, ale ten doskonale wszystkim znany składnik praktycznie każdej zupy świetnie radzi sobie także ze zmarszczkami i pryszczami.
Wywar z pietruszki - bo o niej mowa - jest jednym z tych domowych sposobów, który sprawiał że nasze babcie i prababcie wyglądały pięknie i młodo. A ich skóra zawsze miała jednolity koloryt. Bo pietruszka nie tylko wygładzi zmarszczki, ale także rozjaśni niezbyt lubiane przez nas plamy czy przebarwienia na twarzy. Poradzi sobie również z gnębiącym nas trądzikiem i brzydko wyglądającymi zmianami na skórze po krostach czy zaskórnikach.
Oczywiście aby uzyskać takie efekty trzeba odpowiednio przygotować pietruszkę. Bo samo zjadanie surowego owocu, aż tak znacząco na wygląd naszej skóry nie wpłynie. W tym celu należy przygotować wodę pietruszkową.
Przepis na wodę pietruszkową jest bardzo prosty:





Bierzemy pęczek liści pietruszki - praktycznie już mamy sezon na natkę pietruszki - więc o ten składnik nie trudno w każdym domu. Następnie liście pietruszki drobno siekamy, potem zalewamy szklanką zimnej - najlepiej przegotowanej wody. 


I odstawiamy na 12 godzin. 

Później jest jeszcze prościej.

Zlewamy wodę do słoiczka czy butelki - i gotowe.

Mamy wodę pietruszkową - prosty i skuteczny domowy



kosmetyk w walce o gładką buzię. Tylko pamiętajcie by tą wodę trzymać w lodówce. Dodam jeszcze że powstałą w ten sposób wodę z pietruszki wykorzystujemy do przemywania skóry twarzy i dekoltu. Stosujemy ją w ten sposób - że wlewamy ją na wacik - tak jak robimy to na przykład z tonikiem - i przemywamy skórę. Równie dobrze woda pietruszkowa może zastąpić używane przez nas toniki - z których chemia wypływa niestety.


Taka woda ma szereg całkiem fajnych właściwości. Znana jest z:
  • przeciwzmarszczkowych właściwości
  • redukcji trądziku
    rozjaśnia przebarwienia na skórze spowodowane trądzikiempotrafi wyrównywać koloryt skóry
  • odświeża i nawilża skórę
  • rozjaśnia kolor skóry

Te wszystkie całkiem przyjemne i pożądane właściwości zawdzięcza swojemu głównemu składnikowi - jakim jest pietruszka. Nie wiem czy wiecie, ale pietruszka jest 

  • źródłem prowitaminy A - która poprawia ostrość widzenia, szczególnie o zmierzchu 

  • Jest warzywem, które zawiera więcej witaminy C niż cytryna. A witamina C wykazuje własciwości antyoksydacyjne. Czyli wyłapuje wolne rodniki z naszego organizmu i przeszkadza nam się zbyt szybko zestarzeć.

  • Zawiera duże ilości wapna magnezu i potasu - które pozytywnie oddziałują na nasz układ krwionośny

  • Zawiera żelazo - przeciwdziałające anemii.



Tak więc od dzisiaj drogie Panie - pietruszkę używamy także do przygotowania wody pietruszkowej. 
A jeśli chcecie o siebie zadbać jeszcze bardziej - zalecane jest także picie wywaru z pietruszki - czy to korzenia czy natki. Jedno i drugie poprawi stan naszego zdrowia.
Czytaj dalej...

Masaż twarzy sposobem na zmarszczki



Masaż twarzy zyskuje na popularności. Nic dziwnego, oprócz udowodnionego działania przeciw zmarszczkom, niesie ze sobą wiele innych korzyści. Wymienić tu należy przede wszystkim wpływ na zmniejszenie odczuwanego stresu, możliwość uspokojenia się i zrelaksowania. Odprężenie podczas masażu może spowodować, że znikną problemy z zasypianiem. Dlatego dzisiejszy wpis o masażu twarzy właśnie.

Pamiętajcie jednak, że masowanie twarzy nie przyniesie natychmiastowych rezultatów. Musi być wykonywane regularnie i w sposób ciągły, by osiągnąć oczekiwane efekty. Na sam początek zostają rozluźnione mięśnie twarzy, które zbyt napięte mogą powodować zmarszczki mimiczne. Rozluźnienie sprawi, że nasza skóra wygładzi się i zyska młodszy wyglądu. Ucisk i głaskanie miejsc na twarzy pobudzi krążenie krwi. W ten sposób do tkanek dotrze więcej tlenu i składników odżywczych, odpowiedzialnych za dobry wygląd cery. Masaż pobudza skórę do produkcji kolagenu i elastyny, które jak wszyscy wiemy – a czytelniczki tego bloga na pewno – odpowiedzialne są za elastyczność skóry i odporność na zmarszczki. W ten sposób uzyskujemy jędrną i lepiej prezentującą się cerę oraz wymodelowany owal twarzy.

Masaż można wykonywać rano lub wieczorem, w zależności od tego kiedy dysponujemy czasem. Rano zmniejszy on obrzęk po spaniu, natomiast wieczorem pomoże się odprężyć, szczególnie gdy wykonamy go na leżąco. Warto wykonywać masaż przy użyciu naszego ulubionego kremu. Pozwoli to na delikatniejsze ruchy, jak również wpłynie na lepsze wchłanianie się składników aktywnych kremu w naszą cerę. Można też do tego celu wykorzystywać specjalne olejki kosmetyczne – polecam zawierający ogromne ilości przeciw zmarszczkowej witaminy E olejek z kiełków pszenicy, olejek z avocado (pobudzający syntezę kolagenu) czy olej arganowy

Nie należy skóry naciągać, wykonywać masażu mocno i zbyt intensywnie. Wystarczy lekkie głaskanie, oklepywanie, łagodne rozcieranie czy delikatne wibracje dłońmi. Masażowi powinniśmy poddać każdą część twarzy, koncentrując się na miejscach gdzie powstają zmarszczki mimiczne, nie zapominając też o szyi jeśli tego potrzebuje.




Masaż może być wykonywany w domu. Każda kobieta, może codziennie poświęcić kilka chwil na ten zabieg upiększający. Można też wybrać profesjonalny masaż w gabinecie kosmetycznym. Tam trwa on o wiele dłużej, przy użyciu specjalnego serum przeciw zmarszczkom i zastosowaniu profesjonalnych akcesoriów. Wymienić tu można: kule, kamienie, pałeczki bambusowe czy pędzle. Seria zabiegów składa się zazwyczaj z 6 do 12 spotkań.




Przeciętny masaż w domu rozpoczyna się dokładnym demakijażem i oczyszczeniem twarzy. Następnie aplikuje się krem, najlepiej właściwy do danej cery. Krem można zastąpić olejkiem. Masaż rozpoczyna się od brody i okolic ust oraz policzków. Wykonujemy ruchy głaszczące przebiegające od brody w kierunku skroni. Nos masujemy zaczynając od czubka przenosząc się ku przestrzeni między brwiami. Czoło należy masować od środka do skroni. Decydując się na masaż oczu, pamiętajmy by wykonywać to niezwykle delikatnie, gdyż skóra jest tam cienka i wrażliwa na naciąganie. Do masażu wystarczą trzy palce naszej dłoni: serdeczny, środkowy i wskazujący.




Masażu nie należy wykonywać gdy cierpimy na opryszczkę, trądzik lub liszaje. Przeciwwskazaniem jest również gorączka i powiększone węzły chłonne.

A na koniec filmik – jak taki masaż wykonują inni :)
Czytaj dalej...

Maseczki - niezastąpiony sposób na walkę ze zmarszczkami i o młodszy wygląd skóry



Maseczki lubi chyba każda z nas. Jeśli chodzi o mnie - to uwielbiam je za natychmiastowe efekty. Już po kilkudziesięciu minutach od nałożenia maski i praktycznie zaraz po zmyciu moja skóra wygląda lepiej. W zależności od rodzaju maski jest albo rozświetlona, nawilżona, pełna blasku, odżywiona, wygładzona i co tylko kto sobie życzy. Oczywiście wszystko zależy od rodzaju maski. W każdym razie dla mnie to jeden z podstawowych sposobów pielęgnacji o skórę twarzy. Dlatego dzisiaj właśnie maseczkom poświęcę wpis.

A zanim przejdę do przepisów - jak wykonać maseczki domowej roboty - aby skóra wyglądała młodziej a zmarszczki pojawiały się jak najpóźniej kilka praktycznych rad dotyczących samych maseczek.



Po pierwsze - maseczki najlepiej aby były nakładane na twarz późnym popołudniem. Właśnie wtedy skóra bardzo intensywnie wchłania wszelkie substancje odżywcze znajdujące się w maseczkach. A już zupełny ideał - to nakładanie maseczek przeciwzmarszczkowych na twarz podczas kąpieli. Gdy się kąpiemy - nasze pory w skórze stają się rozszerzone, a my same jesteśmy zrelaksowane - dzięki czemu nasz organizm łatwiej wchłania dostarczoną mu porcję witamin i minerałów.






Po drugie - pozostałości maseczki - które się nie wchłonęły zmywamy i tu ważne - ciepłą - a nie gorącą wodą. A po zmyciu maseczki przemywamy skórę tonikiem.





Ok. Ogólne zasady związane z pielęgnacją skóry przybliżone. Teraz czas na kilka sprawdzonych przepisów maseczek dla skóry dojrzałej, na której pojawiły się zmarszczki.


Po trzecie - zanim przystąpimy do nakładania maseczki na twarz - trzeba koniecznie oczyścić ją bardzo dokładnie. Martwe komórki naskórka znajdujące się na twarzy utrudniają przenikanie substancji odżywczych w głąb skóry. Dodatkowo sprawiają, że na twarzy mogą pojawić się krosty (w wyniku zatkania przez martwe komórki i łój ujścia meszka włosowego) , a nasza twarz przez martwe komórki wygląda na szarą i zmęczoną. Dlatego przed maseczka - delikatny peeling. Może być własnej roboty, ale ja osobiście stosuję gotowe kosmetyki  niestety nie mam tyle czasu by i peelingi i maseczki przygotowywać samej. W każdym razie z gotowych peelingów rewelacyjnie się u mnie spisują peelingi z kwasami AHA, w które zaopatruję się w sklepie internetowym Naturica.pl. Polecam.



Odmładzająca maseczka algowa

  • 1 łyżka sproszkowanych alg
  • 1 łyżka miodu w płynie
składniki mieszamy ze sobą, aż powstanie gładka pasta. Nakładamy na twarz na 15 minut, spłukujemy ciepła wodą.

Odżywcza maseczka brzoskwiniowa
Pestki obieramy z łupiny, a środek ścieramy na tarce. Łączymy go z olejem i jogurtem. Nakładamy na twarz i zmywamy po 15 minutach letnią wodą

Regenerująca maseczka z awokado
  • pół dojrzałego awokado
  • 1 łyżeczka śmietany
  • 5 kropli soku z cytryny
Awokado rozgniatamy widelcem, a następnie łączymy z pozostałymi składnikami. A potem wiadoma sprawa :) Maseczka ląduje na twarzy.




A jeśli nie mam odpowiednich składników w domu do maseczek lub brak czasu nie pozwala na własną produkcję - wtedy podobnie jak w przypadku peelingów - korzystam z gotowych maseczek - jedną z moich ulubionych maseczek jest maseczka zawierająca olejek migdałowy i algi
Czytaj dalej...
Zmarszczkowo - czyli wszystko o zmarszczkach © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka