Dzisiaj, moi drodzy, będzie o liftingu. A tak mnie jakoś naszło! Ponieważ latka lecą, więc im więcej wiadomo w tym temacie tym lepiej. Przynajmniej ja wychodzę z tego założenia. Im więcej wiem, tym mam większy wybór. A im większy mam wybór tym lepsze rezultaty mogę osiągnąć. A dla Was kochani korzyści są takie, że im więcej wiem, tym więcej wiecie Wy! Mam wrażenie, że dzisiaj ciężko za mną nadążyć, hahaha ;)
Generalnie chodzi mi o to, że jak przybliżę tematykę liftingu, to będzie nam łatwiej rozważać jego ewentualne wykonanie w przyszłości. Bo zdania do dnia dzisiejszego nie miałam. A teraz już mam i się podzielę.
Co z tym liftingiem?
Wiadomo, wygląd rzecz nie najważniejsza, ale wyglądać ładnie by się chciało. Ładnie i młodo. Niektórzy mawiają, że twarz stanowi zwierciadło duszy. Ja uważam, że oczy. Ale oczy są na twarzy, więc niech będzie. Co to starzenie się – wiemy, więc pomijam. Przechodzę do sedna czyli liftingu. Jest to zabieg polegający na usunięciu nadmiaru skóry i zmniejszeniu zmarszczek, które występują na twarzy przeważnie w dolnej jej części. Czyli, krótko mówiąc, operacja, skalpel, rany, gojenie się. Bolesne zapewne jest. Zatem pytanie czy warto tak cierpieć? Czyli jakie rezultaty przynosi lifting? Zabieg na pewno poprawia wygląd twarzy i usuwa oznaki starzenia się. Skóra jest przecież naciągnięta, więc zmarszczek nie powinno być widać. Stąd uzyskiwany efekt młodego wyglądu. Do zabiegu trzeba uprzednio się zakwalifikować. Czyli lekarz sprawdza stan skóry, elastyczność, stan tkanek i szkieletu kostnego. Wnikliwa procedura, bo i zabieg nie łatwy. Musi być wykonany z perfekcyjną starannością i nie ma tutaj miejsca na błędy. Podczas zabiegu lekarz naciąga skórę i odcina jej nadmiar. Cięcia wykonywane są w niewidocznych miejscach, przeważnie na skroni, w uchu i wokół ucha. Niestety w tym
momencie moja wyobraźnia zaczęła działać i mam gęsią skórkę. Chyba jednak to nie dla mnie…niestety. I nie to żebym chciała Was zniechęcić i przeciągnąć na swoją stronę, ale po zabiegu mogą wystąpić, jak z resztą po każdym, powikłania. Są to infekcje, krwawienia, krwiaki. Po zabiegu zalecana jest antybiotykoterapia oraz wykonywany jest drenaż ran czyli oczyszczanie…przez jakiś czas. Poza tym zawsze istnieje ryzyko niezadowolenia z wykonania zabiegu, więc warto uprzednio upewnić się w czyje ręce trafiamy i na czyj stół. Niewątpliwie jest to ingerencja chirurgiczna w nasz organizm, czego zwolennikiem nie jestem zdecydowanie, chyba że w celach ratowania życia bądź zdrowia. Więc już znacie moje zdanie w tym temacie. Od razu mówię, nie narzucam, każdy ma swoje.
momencie moja wyobraźnia zaczęła działać i mam gęsią skórkę. Chyba jednak to nie dla mnie…niestety. I nie to żebym chciała Was zniechęcić i przeciągnąć na swoją stronę, ale po zabiegu mogą wystąpić, jak z resztą po każdym, powikłania. Są to infekcje, krwawienia, krwiaki. Po zabiegu zalecana jest antybiotykoterapia oraz wykonywany jest drenaż ran czyli oczyszczanie…przez jakiś czas. Poza tym zawsze istnieje ryzyko niezadowolenia z wykonania zabiegu, więc warto uprzednio upewnić się w czyje ręce trafiamy i na czyj stół. Niewątpliwie jest to ingerencja chirurgiczna w nasz organizm, czego zwolennikiem nie jestem zdecydowanie, chyba że w celach ratowania życia bądź zdrowia. Więc już znacie moje zdanie w tym temacie. Od razu mówię, nie narzucam, każdy ma swoje.
Alternatywa dla liftingu…
Istnieje coś takiego jak lifting bez użycia skalpela. Jest to metoda pozwalająca uzyskać efekty liftingu bez ingerencji chirurga. Podczas tego zabiegu poprawiane są kontury twarzy lub innych części ciała takich jak brzuch, uda, ramiona oraz napinana skóra. Wykonuje się go za pomocą specjalnego urządzenia, które wykorzystuje promieniowanie podczerwieni podgrzewając skórę na głębokość 3 mm. Wynikiem wywołania efektu termicznego na skórę jest to, że zachodzi w jej strukturach podrażnienie włókien kolagenowych. Powoduje to przebudowę włókien kolagenowych, a efektem jest napięta, ściągnięta skóra, przez co zmarszczki ulegają spłyceniu. Jak zapewniają specjaliści zabieg przynosi optymalne efekty po około 3 do 6 miesięcy po ostatnim zabiegu. Bo niestety, i tu haczyk, zabiegi te trzeba powtarzać. Zalecana ilość do trzech zabiegów wykonywanych w odstępach 4 tygodniowych.
Alternatywą numer dwa może być wampirzy lifting. Już o nim pisałam, ale przypomnę o co chodzi. Zabieg polega na tym, że wstrzykiwana jest w miejsce zmarszczek – krew uprzednio pobrana od konkretnej osoby, której ma być wstrzyknięta. Ma to na celu wypełnienie i wygładzenie zmarszczek. W zasadzie do wampirzego liftingu stosuje się czyste osocze z płytkami krwi, zwane osoczem bogatopłytkowym. Dla przypomnienia wampirzy lifting pomaga naszej skórze odbudować się, zregenerować, nabrać świeżości, witalności. Zabieg ten możemy również zaproponować alergikom, ponieważ preparat, który powstaje z własnej krwi jest obojętny i nie uczula. Polecany jest także osobom pragnącym uniknąć efektu sztuczności, po stosowaniu innych metod bądź chcących uniknąć operacji plastycznej.
Ponieważ jestem zwolenniczką metod naturalnych polecę Wam zamiast liftingu masaże i naturalne kosmetyki. Jeżeli chodzi o masaż liftingujący… Masaż Tsuboki…słyszeliście? Pojawił się on w Polsce chociaż nie jest jeszcze tak popularny. Zakłada on, że punkty młodości to miejsca w obrębie twarzy, głowy, szyi i karku. Poprzez ich uciskanie poprawiamy i stymulujemy energię organizmu, a przez to wizualnie odmładzamy. Tsuboki oddziałuje na ponad 50 takich punktów. Czy skuteczne? Nie wiem. Ale mam temat na najbliższy post. I obiecuję, że zbadam temat dogłębnie ;)
Kochani, każdy jest panem swojego losu i wyborów jakich dokonuje. To co wybierzecie zależy tylko i wyłącznie od Was, a ja tylko przybliżam tematykę, która mnie bardzo interesuje. Wierzę w naturę i uważam, że w niej jest moc. Dlatego zawsze jak mam do czynienia z czymś naturalnym i czymś sztucznym wybieram, rzecz jasna, to naturalne. Jeszcze jedna zasada jest moją mantrą: Lepiej zapobiegać niż leczyć. Dlaczego nie zacząć już dzisiaj, gdy nie jest jeszcze za późno? Odpowiednio skomponowany zestaw kosmetyków i masaży, właściwa pielęgnacja i dieta…Pomyślmy!